W miniony weekend oczy całego świata Hard Enduro skierowane były w jedno miejsce – Kleszczów i znajdującą się tam jedną z największych dziur w Europie, czyli teren Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów. Po jakichś tam zawirowaniach sprzed kilku miesięcy związanych z organizacją eventu (okazało się, że nie można) ostatecznie Megawatt po raz trzeci zelektryzował Polskę! Po pechowej końcówce sezonu SuperEnduro i długim powrocie do zdrowia na szczyt powrócił Brytyjczyk – Jonny Walker! Pochodzący z Keswick rider walkę o trofeum musiał jednak toczyć do ostatnich metrów, bo na ogonie siedział mu głodny zwycięstwa Mario Roman. Ostatecznie Hiszpan na metę wjechał trzy sekundy po riderze KTM. Taddy niestety poza podium. No ale po kolei!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-41

Megawatt choć przez wszystkich uwielbiany, to jednak przez minione lata dorobił się opinii, że w rzeczywistości nie jest prawdziwym wyścigiem Hard Enduro, a tak naprawdę przerośniętym cross-country. W tym roku Bartek Obłucki – dyrektor sportowy zawodów – nie zamierzał już najwidoczniej dłużej wysłuchiwać tego typu komentarzy i po prostu – konkretnie dołożył do pieca, zarówno na prologu, jak i trasie finałowej! Świadczyć może o tym fakt, że finalnie imprezę ukończyło zaledwie… 18 riderów!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-64

PROLOG
Opracowana trasa prologu jak co roku składała się z dwóch etapów – motocross oraz próby endurocrossowej, która tym razem została wydłużona i zlokalizowana tak, że rywalizacja na niej była doskonale widoczna dla wszystkich kibiców! Wielkie graty za to rozwiązanie. No ale co na trasie? Oczywiście głazy, opony, potężne rolki wyrwane wprost z elektrowni (wiecie – te na kable), belki no oczywiście przyciągające największe tłumy -rury!

Jonny Walker, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził zaciekły bój o tytuł Mistrza Świata SuperEnduro, nie zastanawiał się nad tym jednak zbyt długo, tylko po prostu robił swoje. I nie da się ukryć, że zrobił to dobrze, bo w eliminacjach wykręcił najlepszy czas z blisko tysięcznej stawki! Uprzedził przy tym Wade’a Younga (miejsce drugie), Stefana Svitko (miejsce trzecie), czy też Tadka Błażusiaka, który był czwarty.

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-2

Z prologiem doskonale poradził sobie również jeden z najbardziej uniwersalnych riderów (MX/Enduro/SuperEnduro/HardEnduro) w naszym kraju – Łukasz Kurowski. Kurak wykręcił piąty czas. A jak poszło innym biało czerwonym? Świetnie pojechał Adam Tomiczek – 13 czas i Jakub Kucharski – 16. Poza nimi miejsce w pierwszym rzędzie wyścigu finałowego zapewnili sobie również m.in. Emil Juszczak (29), Sylwester Jędrzejczyk (35), Adrian Andrzejak (36), Krzysztof Jarmuż (48), Przemek Kaczmarczyk (56), czy Krzysiek Nędzka (69). Jak swój występ w prologu podsumował rider KTMSKLEP.PL – Adrian Andrzejak:

Prolog bardzo mi się podobał i jechało mi się naprawdę dobrze. Tak powinna wyglądać trasa tej imprezy, a nie tak jak bywało to w latach poprzednich, że bliżej jej było do cross-country. W skali 10/10 daję 10! 

Aaa, i jak warto dodać bez owijania w bawełnę – tego dnia pogoda w Kleszczowie była po prostu zajebista. Słonko, delikatny wietrzyk. Wiadomo, były tumany kurzu, ale było pogodnie. Było… bo w nocy z soboty na niedzielę nad Kleszczów nadciągnęły ciemne chmury, które już około godziny 21:00 zaczęły przynosić delikatne opady deszczu. Wraz z upływem czasu padało coraz mocniej i mocniej, w efekcie czego rano obudziłem się zupełnie w innym miejscu. Piach był mokry, a sucha jak pieprz główna droga w padoku zmieniła się w totalne bagno. A skoro w padoku było tak źle, to to co musiało się zrodzić z tego deszczu na trasie? To mogę sobie tylko wyobrażać! Warto też dodać, że konkretnie się ochłodziło. Rano było chyba z 7 stopni, a do tego wiał przenikliwy wiatr.

FINAŁ
Start Megawatt, jak to na Megawatt – przewidziany został na 1:11. I tak też było – bez żadnej obsuwy! Poszła flara i wystartowali. Walker, Jarvis, Błażusiak, Young, Roman – wszyscy łokieć w łokieć, ale ostatecznie po pierwszym winklu na prowadzeniu dostrzec można było numer #111 – tak, Taddy trzymał gaz! Ale wiadomo – był to dopiero początek wyścigu i tak naprawdę zabawa dopiero miała się zacząć. Tym bardziej, że Obłucki jak pisałem już wcześniej, przygotował na riderów naprawdę kilka fajnych niespodzianek, które w połączeniu z nocnymi opadami deszczu miały jeszcze więcej do zaoferowania.

Ale wróćmy do rywalizacji. Taddy przez pewien moment prowadził, ale później spadł. Jak się okazało nasz rodak popełnił błąd i spadł na piąte miejsce w stawce. Wykorzystał to m.in. Wade Young oraz Jonny Walker. Pecha w tym momencie złapał także Kurak, który zaliczył glebę, skasował chłodnicę, połamał klamkę i musiał wycofać się z wyścigu. Hard Enduro – nic dodać, nic ująć.

Gdy czołówka walczyła już z hardcorowym terenem i zbliżała się do próby endurocross po raz drugi, w tym czasie zaczęli się na nią zjeżdżać riderzy z dalszych rzędów. Co to przyniosło w praktyce? Prawdziwe piekło! Wierzcie mi, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Dziesiątki, jak nie setki riderów męczyło się z przeszkodami, wywołując przy tym niespotykany zator!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-53

Piach latał wszędzie jak szalony, był pot, krew, łzy – armagedon. Mimo to nagrywając filmiki, dało się dostrzec również uśmiechy na twarzach rzeszy riderów! Świry!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-16

No ale z pomocą organizatorów w końcu udrożniono ruch – i poniekąd dobrze – bo gdyby Taddy i reszta walczącej o pudło ekipy wjechała na zablokowany tor, to… hmm, byłoby głupio.

A w czołówce wciąż dochodziło do przetasowań. Najciekawszym momentem był ten, w którym na prowadzenie wyszedł… David Cyprian z Czech!!! Zatem możecie sobie wyobrazić, co tam do cholery musiało się dziać na froncie?!

Ale Cyprianowi nie było dane zwycięstwo. Do gry powrócił Tadek, który mocno nadrabiał straty na sekcji MX, gdzie tak naprawdę gra zaczynała się od nowa. Scenariusz zmian prowadzącego powtarzał się.

W końcu na trzeciej pętli Walker, który prowadził zdołał się nieco oddalić od goniącej go stawki, ale nie na tyle, by mógł czuć się spokojnie. Walka trwała do samego końca, co doskonale zilustrował finałowy podjazd (nawiasem mówiąc wytyczony w trakcie wyścigu! mega!), a w zasadzie ściana z piachu!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-65

Pokonanie jej na krechę byłoby trudne, tak więc Walker, który stawił się pod nią jako pierwszy, wziął ją trawersem.

Szło doskonale aż jakieś dwa metry przed końcem ściany Walker stanął! Za jego plecami był już Roman, który na podjazd ruszył jak wystrzelony z procy. Przypomniał mi się  w tym momencie zeszłoroczny ostatni podjazd z kamieni, na którym to Joakim Ljunggren stracił drugą pozycję na rzecz Jarvisa. Ale nie z Walkerem te numery. Jonny szybko się ogarnął i zdobył szczyt. Zaledwie 3 sekundy po nim wjechał Roman. Trzeci był Young, czwarty Jarvis, piąty Taddy.

Od startu do mety to był dobry wyścig – jestem zadowolony z mojego przejazdu. Oszczędzałem energię na końcówkę, bo wiedziałem, że ostanie okrążenie będzie kluczowe. W końcówce różnice między czołówką było naprawdę niewielkie, to była trochę taka zabawa w kotka i myszkę, cały czas zmienialiśmy się na prowadzeniu. Można powiedzieć, że to była loteria, kto ostatecznie zwycięży. Cieszę się, że udało się właśnie mnie! skomentował na mecie Jonny Walker.

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-75

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-61

5. miejsce to na pewno nie jest to, o co walczyłem, ale takie jest ściganie się. Start był dobry, na początku wyścigu jechałem w czołówce i wszystko było pod kontrolą. Ale niestety zrobiłem kilka dużych błędów na podjazdach, które kosztowały mnie kilka cennych minut. Trzy czy cztery razy wybrałem złe ślady na podjazdach i spadłem dość daleko. Goniłem do samego końca, na ostatnim kółku miałem wielki fun z jazdy, poskakałem sobie po fajnych śladach, tyle, co dałem radę, to nadgoniłem.powiedział Błażusiak.

Szósty na metę wjechał młody Letti, dalej Gomez, a po nim… objawienie tegorocznego Megawatt – Adam Tomiczek! Cyprian był 9, a Svitko 10. Poza Błażusiakiem i Tomiczkiem wśród najlepszych Polaków, którym udało się ukończyć Megawatt znalazł się również Marek Kuśnierz. Dosiadający fluorescencyjnej 300-tki EXC rider, na mecie zameldował się na 16 miejscu. Brawo!

rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-66rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-67rb-111-mw-2016-fot-lukasz-krecichwost-www-hioktanowy-com-68

Blisko finiszu byli także Mariusz Stefaniak (sklasyfikowany na 19 miejscu) i Sylwester Jędrzejczyk (sklasyfikowany na 21 miejscu). Obaj panowie przejechali dokładnie 2 okrążenia i 14 checkpointów, po czym dopadł ich limit czasowy. Jak podsumował tegoroczny Megawatt Jędrzejczyk, była to najtrudniejsza odsłona tej imprezy:

Był to już mój trzeci Megawatt w karierze i uważam, że jak do tej pory była to najtrudniejsza z edycji. Czy jestem zadowolony? Myślę, że raczej tak. Klasyfikacje ukończyłem na 35 miejscu, a wyścig finałowy po przejechaniu dwóch pętli i 14 checkpointów dał mi 21 wynik. Wymagająca trasa sprawiła, że poza trudnym terenem, często zmagałem się również z gotującym motocyklem, co było chyba dla mnie największą trudnością. Poza tym szkoda, że u stójkowych nie było wody… Tegoroczny Megawatt objechałem Husqvarną TC 450 2016, na której naprawdę czuję się bardzo dobrze. Za nami cały sezon, ale jeśli chodzi o start tym modelem w Megawatt, to koniecznie musi być zainstalowany wentylator – bez niego ani rusz. Tak więc Megawatt 2016, jak i cały sezon za mną. Jakie wnioski? Za rok jeśli wystartuję, to na pewno z  wentylatorem w mojej TC, albo rozważę start na modelu 2T. Jednak póki co na pewno udam się na zasłużony odpoczynek. Później powrót do treningów! – Sylwester Jędrzejczyk (Adventure Team)

Impreza choć piekielnie trudna, przyniosła riderom wiele fun’u, o czym poza komentarzem Tadka, może świadczyć choćby wypowiedź Krzyśka Nędzki z zespołu KTMSKLEP.PL – dwukrotnego uczestnika Erzberg Rodeo – który Megawatt 2016 ukończył na 36 miejscu:

Mega hard enduro zabawa. Jechało się świetnie, bo nie było łatwo. Lubię to! Trasa była cięższa niż w roku ubiegłym. Dużo było długich, piaszczystych podjazdów, na których nieraz potrzebna była pomoc. Sam też jej udzielałem samemu Taddiemu, chociaż mogłem już jechać , no ale jak można nie pomóc naszemu Mistrzowi?

Red Bull 111 Megawatt 2016 przechodzi do historii i jestem pewny, że będzie z nim tak, jak z poprzednimi edycjami. Czyli? Czyli, że jeszcze przez wiele miesięcy będzie on jednym z najbardziej elektryzujących tematów podczas spotkań przy piwie wielu endurowców! Bo będzie, prawda?


HI

Reklama